Najbardziej popularne toksyczne rośliny – są w każdym ogrodzie, lesie, na łące
Królem przedsezonowych ostrzeżeń bezsprzecznie można nazwać Barszcz Sosnowskiego – roślinę pozornie niewinną, ale w bezpośrednim kontakcie bardzo niebezpieczną, powodującą głębokie oparzenia. Nie jest to jednak jedyne zagrożenie ze strony flory jakie może na nas czyhać.
Z racji pory roku skupiłam się na gatunkach najczęściej spotykanych w ogrodach, parkach, lesie i na polach. Do tej pory pamiętam, kiedy po urodzeniu dzieci zrobiłam coś w rodzaju inspekcji zaprzyjaźnionych działek i opadła mi szczęka, okazało się bowiem, że wszystkie są śmiertelnie niebezpieczne…
Kolejność na liście jest moją subiektywną oceną popularności, a co za tym idzie prawdopodobieństwa kontaktu z toksyną.
Żywopłoty – w Polsce najbardziej popularne, bo pięknie zasłaniające płot, są tuje, jałowce oraz bukszpan. Wszystkie trzy toksyczne w całości. Spytacie kto wpada na pomysł, żeby ich próbować? Oczywiście małe dzieci. Apetyczne szyszki, czerwone i zachęcające owoce, tylko brać i pakować do ust! Skutek? W najlepszym wypadku rozstrój żołądka, w gorszych gigantyczne odwodnienie, uszkodzenie narządów i paraliż.
Pnącza – To jedna z najbardziej efektownych ozdób ogrodu. Któż nie zachwyci się cudną glicynią, wiciokrzewem, obsypanym bujnym kwieciem clematisem, urokliwym dzikim winem czy popularnym, zimozielonym bluszczem? Niech się zachwyca, byle z daleka, szczególnie od owoców, ale nie tylko. Sama byłam zmuszona leczyć poparzoną córkę, po kontakcie z imponującą glicynią mojej mamy…
Krzewy – powszechnie sadzone cis, berberys i ligustr niestety również tylko udają niewiniątka. Ich jagody prezentują się tak ładnie, że łatwo młodemu człowiekowi uznać je za jadalne. Tymczasem wszystkie powodują biegunki, wymioty, zaburzenia oddychania i pracy serca, w drastycznych przypadkach kończące się zgonem.
Kwiaty – konwalie, kaczeńce w oczku wodnym, hiacynty, narcyzy, tulipany, przebiśniegi, krokusy… Wszystkie toksyczne w przypadku spożycia którejkolwiek części rośliny, a szczególnie cebulki.
Na polu – jaskry, tojad, szalej (zwany też bieluniem), naparstnice, piołun, łubin – silnie toksyczne i śmiertelnie niebezpieczne.
W lesie – wilcze jagody, wawrzynek wilczełyko, dziki bez.
Skoro już wszystkich nastraszyłam, to teraz uspokoję. Nie chciałabym, żeby z powodu mojego tekstu wykarczowano przydomową zieleń lub pozamykano dzieci na cztery spusty. Tak jak zazwyczaj, kluczem do zachowania bezpieczeństwa jest wiedza. Rodziców oczywiście w pierwszej kolejności, ale również ta przekazywana dzieciom.
Uczymy je, żeby nie skakały na główkę na beton, nie wybiegały na jezdnię, uczmy też więc, że jeść wolno tylko to, co podają, albo zaakceptują do spożycia opiekunowie, pilnujmy w pozornie bezpiecznych ogródkach, a młodszych w ogóle nie spuszczajmy z oka. Mają najdziwniejsze pomysły i zwyczaj realizowania ich natychmiast – spożycie ślicznej jagódki, ukrycie się w charakterze kwiatowej księżniczki w parzących, kolorowych pnączach, zajmie im raptem kilka sekund. W tym przypadku hasło „kontrola podstawą zaufania” działa w stu procentach!
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku(Otwiera się w nowym oknie)
- Udostępnij na Twitterze(Otwiera się w nowym oknie)
- Kliknij, aby udostępnić na Google+(Otwiera się w nowym oknie)
- Kliknij, aby udostępnić na LinkedIn(Otwiera się w nowym oknie)
- Kliknij, aby wysłać to do znajomego przez e-mail(Otwiera się w nowym oknie)
- Kliknij by wydrukować(Otwiera się w nowym oknie)