Komunikacja nauczyciel-rodzic. Czy musi iskrzyć?
Jako matka podła posłałam do szkoły swojego wówczas sześciolatka. Oczywiście zasięgnęłam rady przedszkolnych wychowawców, a także przeczytałam dokładnie i wzięłam sobie do serca opinię o jego „dojrzałości szkolnej”. Dumna i blada zaprowadziłam na rozpoczęcie roku odstawionego na wysoki połysk Młodego. Przez pierwsze tygodnie czytałam w dzienniczku raz na jakiś czas, ze słabo ukrywanym rozbawieniem, „uwagi” o treści mniej więcej takiej: „S… nie słucha moich poleceń i uwag”, „S… brał udział w kłótni