Rodzice, nie dajcie się nabrać na reformę!
Uwierzyliście, że będzie dobrze? Że ośmioklasowa szkoła, taka jak Wasza, będzie super? Że zmiana systemu 6+3+3 na 8+4 odmieni polską szkołę, poprawi jakość nauczania, w cudowny sposób wychowa i ustatkuje „gimbazę”? Że całość przebiegnie niezauważalnie dla Was i Waszych dzieci? Że reforma dotknie co najwyżej nauczycieli i personel, tracących miejsca pracy? Gratuluję! Daliście się nabrać…
Mam wrażenie, że wielu z Was pozostaje w błogim przekonaniu o słuszności powrotu do edukacji sprzed niemal 20 lat. Sentyment do własnych czasów szkolnych i stereotypy dotyczące gimnazjów, mają się świetnie. Zwłaszcza te ostatnie są powtarzane jak mantra – zła młodzież, w głupim wieku wyciągnięta ze znanego środowiska, zebrana w jednym miejscu i głupiejąca w związku z tym okrutnie. Zazwyczaj słyszę to od tych, którzy ani gimnazjum nie kończyli, ani nie mają w nim dzieci, zatem skąd ta wiedza? Mogę tylko podejrzewać – z plotek. O ile jestem w stanie zrozumieć tzw. zwykłych ludzi, nie daję rady przyjąć klepania tego rodzaju legend przez Ministra Edukacji Narodowej. Dlaczego legend? Dlatego, że sam tekst „gimnazja się nie sprawdziły”, niepoparty żadnymi badaniami, analizą problemów, choćby wypunktowaniem w czym „się nie sprawdziły”, zwyczajnie do mnie nie trafia. Pokażcie proszę, co konkretnie jest nie tak, zamiast sypać ogólnikami!
Co wiadomo dzisiaj na temat zmian? Niewiele, ale na tyle dużo, żeby włosy podnosiły mi się na głowie, a szczęka niemal codziennie, wraz z kolejnymi informacjami, była zbierana z podłogi. Przede wszystkim nie wolno nam – rodzicom ulegać złudnemu przekonaniu, że reforma dotknie pojedyncze roczniki (wg MEN co prawda żadnego, ale w to, mimo wszystko, chyba nikt nie wierzy). Będzie dotyczyła wszystkich. Powiecie, że bzdury gadam? Proszę, lecę od najmłodszych:
- Planujesz trzylatka umieścić w publicznym przedszkolu? Zapomnij… Rodzice starszaków mają wybór, mogą zażądać pozostawienia sześciolatka koniecznie w zerówce przedszkolnej, a nie śmiertelnie groźnym oddziale „0” w szkole. Przedszkole sześciolatka przyjąć musi, młodszych tylko może. W takim razie trzeba dobudować. Fajnie, racja, tylko za co? Jeden z ostatnich pomysłów MEN to adaptacja budynków po gimnazjach na przedszkola…
- Jednak Ci się udało? Super! Twój pięciolatek kończy grupę pięciolatków, stajesz przed decyzją: od nowego roku zostawić w przedszkolu, czy jednak posłać do zerówki w szkole? Właściwie, żeby sensownie ją podjąć wypadałoby już wiedzieć, czy zamierzasz posłać do szkoły dziecię sześcio- czy siedmioletnie. Ale jak przewidzieć co będzie prezentowało za rok? Ponieważ jest pełna dowolność nie dowiesz się przed składaniem papierów ani jak liczna będzie grupa, ani gdzie będzie utworzona (w oddziałach przedszkolnych nie ma rejonizacji). Ot, taka wrześniowa niespodzianka.
- Dobrnęliście do magicznego wieku lat sześciu. Tego uratowanego. Zerówka za Wami. Co teraz? Klasa będzie na 100% mieszana (bo jest wybór…) – niedobrze. Powtarzanie zerówki – też do bani, każdy by się nudził. Będziecie mieli wybór między dżumą i cholerą. Powodzenia!
- Ufff… Jesteście w szkole. Obecni uczniowie klas 1-3 oraz wszyscy następni w gratisie dostaną klasę czwartą z edukacją wczesnoszkolną – tzw. „propedeutyka”, czyli przygotowanie do nauczania przedmiotowego. Czwarty rok… Nawet mój Syn, wcale nie orzeł i naukowiec, gryzłby ściany z nudów… Skutek uboczny – Wasze dziecko otrzyma tylko 4 lata edukacji przedmiotowej przed pójściem do szkoły średniej. Miałoby 6, ale… Przecież gimnazja to „zuo”…
- Macie już dziecię w czwartej lub piątej? Ja akurat w czwartej. Przez chwilę odetchnęłam, że punkt wyżej nas ominął, dopóki nie odkryłam, że Młody o rok wcześniej będzie musiał zdecydować co dalej. Normalnie, za trzy lata, po szóstej klasie, mógłby wybrać gimnazjum, w którym będzie rozwijał ugruntowane zainteresowania – humanistyczne, ścisłe, artystyczne, sportowe, językowe. Mało tego, miałby możliwość potem stwierdzić, że się mylił i woli jednak zostać hydraulikiem lub ślusarzem, zamienić sport na fizykę, skrzypce na budowlankę. Nie wiedząc zaś po ukończeniu podstawówki co go kręci, mógłby podreptać do gimnazjum rejonowego, zyskując kolejne trzy lata na sprecyzowanie planów. Nic z tego… W miejsce sześciu lat dostanie zaledwie cztery na podjęcie decyzji o dalszej edukacji. W XXI wieku to żenujące…
I w takiej formie to pozostanie na zawsze, dla każdego kolejnego rocznika – ale mamy wybór, cieszmy się i bijmy z radości piętami po tyłkach!
Idąc dalej:
- Wasza pociecha jest w klasie VI podstawówki lub I gimnazjum? To piłujcie ją, żeby trzaskała same szóstki, kosiła olimpiady, kuła na potęgę. Bowiem w roku 2019 oba te roczniki staną u bram szkół średnich. Wszystko jedno czy wybraliście tzw. szkołę branżową, czy technikum, czy liceum. To nie będzie rekrutacja, to będzie mordobicie… Ale spokojnie, miejsc nie zabraknie, gdzieś upchną. A, i jeszcze jedno. Ciekawe czego obecni szóstoklasiści będą się uczyli w klasie VII i VIII, bo przecież nie ma jeszcze podstaw programowych, a oni idą aktualną. VI klasa to było zakończenie etapu edukacji podstawowej, po którym następowały trzy lata kontynuacji. Teraz będą dwa lata – czyli co, półtora raza więcej godzin, czy o jedną trzecią mniej materiału? Ot, zagwozdka…
- Tutaj będzie prywata. Młoda jest w II gimnazjum. Kto ją będzie uczył w III? Bo przecież nikt normalny nie będzie czekał aż go „wygaszą”, tylko poszuka innej pracy.
- Gimnazjalni trzecioklasiści, aktualni licealiści i ich rodzice – zazdroszczę Wam jak cholera. Tylko Wy jesteście bezpieczni i wiecie na czym stoicie.
Do tego, co powyżej, dochodzą naprawdę gigantyczne koszty przedsięwzięcia. Przekształcenie całej sieci szkół, dostosowanie podstawówek do nauczania przedmiotowego (od dawna nie ma w nich pracowni, eksponatów, materiałów do chemii, biologii, fizyki), ponowne zagospodarowanie budynków gimnazjów, odprawy dla nauczycieli, personelu administracyjnego, obsługi, dyrektorów, opłacenie zespołów, tworzących nową podstawę programową, treść podręczników, ich druk, wywalenie do kosza tych, które są w użytku. A kto płaci? Ja płacę, Pan płaci i Pani płaci… Wszyscy płacimy.
A najbardziej zapłacą dzieci. Skróceniem edukacji ogólnej z 9 do 8 lat, przedmiotowej z 6 do 4, ograniczeniem wyboru. Pozbawieniem możliwości indywidualnego rozwoju. Te z tzw. zaniedbanych środowisk, z powodu zniesienia obowiązku wychowania przedszkolnego dla cztero- i pięciolatków, skrócenia edukacji ogólnej, będą skazane na wieczne szkolne niepowodzenia (wiwat wyrównywanie szans…). Te zdolniejsze, bardziej ambitne, będą walczyły o swoje już na etapie podstawówki – żeby dostać się do dobrej, co ma wyniki, gwarantuje miejsce w dobrym liceum – wyścig zacznie się co najmniej sześć lat wcześniej. Te średnie, które jeszcze nie wiedzą, poznają dopiero swoje zainteresowania i możliwości – dostaną na to znacznie mniej czasu…
Ja jestem przerażona. Robię co mogę, żeby to zatrzymać. Was też zapraszam, bo w kupie siła!
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/
Jak ja się z Tobą nie zgadzam!!! Chodzilam do gimnazjum jako drugi rocznik. W mojej szkole była jedna ciąża. Po pięciu latach, do tej samej placówki poszła moja siostra i tylko w swojej klasie miała trzy ciężarne koleżanki. Gimnazjum to miejsce w którym „dorosłe” dzieci rywalizują kto jest bardziej dorosły. Nauka? Jaka nauka?! A potem do liceum idą nie wiedząc kiedy skończyła się II wojna światowa czy gdzie leży Dubaj. Innym problemem które można by mnożyć i mnożyć to agresja nie tylko fizyczna ale też słowna. Mam 11 sióstr ciotecznych które w przeszłości chodziły to różnych gimnazjów i w każdym byly/są te same problemy z młodzieżą. Az ciśnie się na usta (…)
[edit] Poglądy zawsze mile widziane, niegrzeczne sformułowania zawsze usuwam.
Skąd przekonanie, że czternastolatki przestaną się czuć dorosłe natychmiast po likwidacji gimnazjum?
Badania pokazują, że z przemocą jest znacznie większy problem w podstawówkach, ale to rozumiem ma załatwić dołożenie do nich dwóch starszych roczników?
Proszę wybaczyć, ale brak świadomości dzieciaków w kwestii seksu, antykoncepcji, to zasługa rodziców, a nie szkoły…