Diora podróżuje cz. IV – 20 porad dla wybierających Chorwację
Oczywiście, że przed wyjazdem rozmawiałam ze znajomymi, i oczywiście, że pogooglałam w poszukiwaniu przydatnych podczas wyjazdu do Chorwacji wskazówek. Mimo to kilka rzeczy mnie zaskoczyło, spisałam je zatem, może się komuś przyda.
1. Język, początkowo kompletnie niezrozumiały po kilku dniach stał się całkiem przyjazny i znajomy. Z mojego punktu widzenia to taka mieszanina rosyjskiego ze słowackim, sporo słów jest bardzo zbliżonych do polskich, choć często nawiązują do ich raczej starszych wersji. I tak na przykład małżonek poszedł nabyć mąkę, a wrócił z… kaszą manną. Na opakowaniu jak wół stało: „griz”, toż to przecież „nasz” grysik! Z osobami, które nie znają angielskiego najlepiej rozmawiać po polsku, przysięgam że działa, tak samo jak u naszych południowych sąsiadów.
2. Jeśli nie stać Was na apartament z klimatyzacją wybierajcie takie, które są położone wśród naturalnej zieleni, a nie w tłumie innych domów oraz zaopatrzone w specjalne rolety, umożliwiające zamknięcie na klucz z utrzymaniem pełnego przewiewu, żeby zminimalizować skutki wściekłych upałów.
3. Niekoniecznie autostradą jest szybciej. Sporo dróg lokalnych wiedzie na skróty, zatem warto zapytać swojego gospodarza lub recepcjonisty o najlepszą trasę do miejsca, które zamierzamy odwiedzić. Dotrzemy w krótszym czasie, a i parę kun zostanie w kieszeni.
4. Zalecanych karimat nie użyliśmy ani razu. Nieporęczne to to jak nieszczęście i nie chciało nam się z nimi latać. Grubsze ręczniki całkowicie wystarczyły.
5. Specjalne buty do wody jednakowoż obowiązkowe, chyba że gustujecie w pływaniu w klapkach/crocsach, albo macie zadatki na fakira…
6. Chorwaci zachodzą w głowę po jaką cholerę Czesi i Polacy wiozą ze sobą lodówki żarcia. I słusznie. Nieprawdą jest, że ceny horrendalne. Wystarczy znaleźć pobliskiego Lidla, Kauflanda lub coś w podobie i tam się zatowarować. Stracimy może 10%, ale zysk dla wizerunku bezcenny. W lokalnych sklepach też nie jest najgorzej i są bardzo dobrze zaopatrzone.
7. Ręczników również nie trzeba brać, w każdym apartamencie jest ich tona.
8. Parasol lub namiot są niezbędne. Nawet najbardziej zagorzały miłośnik słońca nie wytrzyma, nie mogąc choć na chwilę schować się w cieniu. Z tym że parasola wbić się nie da, trzeba mieć taką „stopę” do napełnienia wodą, żeby nie odlatywał.
9. Bez zimnej wody pitnej pod ręką nie ma życia lub jest bankructwo, z powodu kupowania kolejnych małych butelek z lodówki, woda przenoszona zwyczajnie w błyskawicznym tempie robi się bardzo ciepła i obrzydliwa. Temat załatwiają wkłady do lodówki i torba termiczna, niektórzy też używają patentu, polegającego na zamrożeniu całej butelki i piciu tego co się roztopiło. Też działa.
10. Na miejscu bez problemu na stacji benzynowej i w kiosku można kupić trzygigową kartę sim za 50 HRK (Tele2) lub pięciogigową za 80 HRK (T-Mobile). Przydaje się, zwłaszcza do Google Maps.
11. Fish niekoniecznie oznacza rybę, bowiem „fish” to wszystko co wyjęte z morza, więc można się przeliczyć siadając w knajpie, którą uznaliśmy za coś zbliżonego do polskiej smażalni. Zdarza się że jedyny „fish” to ośmiornice, kałamarnice i mule, ewentualnie importowany tuńczyk. Na szczęście przed większością restauracji jest wystawione menu.
12. Uwaga! 0,5 l piwa w restauracji bywa tańsze niż 0,2 l coli – dla mnie bomba!
13. Jeszcze chwilę o rybach. Mając przed oczami potencjalną mnogość tutejszych morskich przysmaków dwukrotnie, w różnych miejscowościach, udaliśmy się na imprezę zwaną „Rybacka noc”. Kilka/kilkanaście stanowisk z grillem – na wszystkich… sardele… hmmm…
14. Dla pasjonatów muli z małą ilością kasy – jest ich w morzu pełno. Trzeba pójść raniutko, uzbierać siatę, wyszorować (wyrzucając otwarte) i mamy wypasiony, praktycznie bezkosztowy posiłek, na facebookowe zdjęcie.
15. Fast Food, kuszący w porównaniu z restauracjami atrakcyjną ceną, rzadko bywa spożywczy. Właściwie prawie wcale. Królują cevapci, pljeskawica – czyli mielone w różnych wersjach, hot dogi z lokalnymi, słonymi jak nieszczęście parówkami, hamburgery z mrożonym mięsem z turbiny i ketchupem. Ewentualnie można skusić się na pizzę.
16. Podróżowanie promem jest stosunkowo tanie, to po prostu wodny autobus, tutaj niezbędny. Za nieco ponad 100 HRK odbyliśmy podróż w dwie strony, dla dzieciaków duża frajda.
17. W niektórych miejscach można znaleźć fango, czyli czarne błoto wulkaniczne. Działa lepiej niż jakikolwiek piling. Na początku śmiałam się z kobiet pokrytych w całości tym czymś, ale spróbowałam i skórę mam jak niemowlę 😀 Niektórzy wierzą w lecznicze właściwości i smarują sobie na przykład stawy, ale ja nie szłabym tak daleko.
18. Nigdzie nad wodą nie ma ratowników, pojęcie „plaża strzeżona” nie istnieje. Zapraszam więc do lektury tekstu o bezpieczeństwie: Na plaży fajnie jest! Niestety nie zawsze…
19. Nikt mnie nie uprzedził, że tutaj jednak czasem pada! Trafiło na ostatni dzień, kiedy mieliśmy pożegnać się z plażą…
20. Wybierając Chorwację nie traktujcie jej wyłącznie jako miejsce plażingu i smażingu. Ten kraj ma do zaoferowania znacznie więcej – mnóstwo perełek przyrodniczych, architektonicznych i zabytkowych – szukajcie więc takich lokalizacji, które będą dobrą bazą wypadową do zwiedzania. Ja na przykład unikam kurortów i wolę małe wioski, gdzie znajduję ciszę i spokój, ale niezbyt oddalone od atrakcji turystycznych.