Drodzy rodzice, odpuście dziadkom…

Na wejściu uderzę się w piersi, kajając. Tak, tak… Wściekałam się, jako młode dziewczę i świeżo upieczona mamuśka.

Za solenie jajka na twardo, obieranie pomidora i jabłka (przecież dziecko musi paszczą pracować, bo będzie miało wadę zgryzu i wymowy!!!), podstawianie wszystkiego pod nos, uleganie zachciankom, zmieniającym się w związku z tym jak w kalejdoskopie, pozwalanie na zachowania, które mnie podnosiły włosy na głowie i powodowały, że nie poznawałam własnych pociech.

Do dziś pamiętam, kiedy odbierałam Młodego od Mamy, jak skarżyła mi się:

-Daria! On kompletnie NIC u mnie nie chce jeść! Dawałam mu i pomidorową, co przywiozłaś i nawet parówki. No NIC!

Po dłuższym przesłuchaniu okazało się, że NIC to było: pół paczki „pryncypałków” (zwanych czule przez Syna „pałkipałki”), tubka słodzonego mleka skondensowanego, Monte i pół litra Ice Tea… Czyli na oko miesięczna dawka cukru, którą spożywał w domu.

Pamiętam też jak wyszliśmy do kina, Młoda miała wtedy ok. dwóch lat. Po powrocie nie mogliśmy jej spać położyć do jakiejś trzeciej nad ranem. Powód? Babcia  cały wieczór poiła dziecię czarną herbatą…

Wtedy dostawałam furii, dzisiaj pękam ze śmiechu 😀 A co najlepsze stwierdzam, że codzienne nawyki wygrywają z jednorazowym poluzowaniem cugli, od którego, o dziwo, nie wali się świat.

Albo scena na działce u Ulubionych Teściów (wiem, że Teściowa czytuje, więc nieco się podliżę 😉 ):

Młoda, wówczas mniej więcej trzyletnia:

-Baaaaabciuuuu, zjadłabym jabłuszko…

No to Babcia idzie szykować, oczywiście obrane i pokrojone w cząstki jabłuszko (ja już się nieco gotuję wewnętrznie), stawia przed Wnusią, a Wnusia oświadcza:

-Nieeeee… Jednak nie jabłuszko, wolałabym borówki amerykańskie…

Babcia zaczyna się podnosić, ja syczę teatralnie:

-Nie dawaj jej, niech zje to o co poprosiła. Co będziesz tak ganiać na każde zawołanie???

Babcia, jak to Babcie mają często w zwyczaju, wybiera jednak Wnusię nie synową i idzie po borówki. Ja czuję, jak czerwone plamy zaczynają mi latać przed oczami i sfochana warczę:

-Tylko mnie potem nie pytaj co masz zrobić, kiedy Cię Młoda wykorzystuje i robi za księżniczkę…

Co myślę teraz, bogatsza w doświadczenie? Dzieciaki nie są takie głupie jak nam się wydaje i bardzo szybko ogarniają gdzie co można. Fakt, że z początku przestawianie ich z trybu „dziadkowie” na tryb „rodzice” trwa trochę dłużej, ale z czasem dzieje się samoczynnie, bez specjalnych zabiegów z mojej strony.

Albo na przykład taka nauka oszczędzania. Ja tutaj wyliczam ile dać tygodniówki, żeby starczyło na wydatki, ale nie na wszystkie, i zmuszało do odkładania. A Młode wio! Na żebry do Dziadka:

– Bo wiesz, ja zawsze taaaaakiiii głodny w szkole chodzę… (bo obiad i drugie śniadanie to za mało…) Na tosta byś dał.

-Bo z koleżankami do KFC chcę pójść, a z kieszonkowego mi nie starcza…

Sowite nagrody za wyniki w nauce, postępy w skrzypieniu czy sukcesy sportowe, skutkujące zbyt dużymi, jak na moją koncepcję wychowawczą, zasobami forsy. Byłam przekonana, że to rujnuje całą moją pracę i wysiłek, włożony w edukację finansową. Normalnie masakra!

Również tutaj okazało się, że nic podobnego, po prostu odkładają na „grubsze” cele typu komputer, nowa komórka lub wypasiony zestaw Lego. Uczą się? Uczą.

No to po cholerę się wściekałam, warto było? No nie warto.

A co jeśli dziadkowie zajmują się Waszymi dziećmi na co dzień? Może zabrzmi butnie, ale nie powierzyłabym dzieci komukolwiek, kto będzie je wychowywał kompletnie niezgodnie z moimi poglądami. Pamiętajcie, że Wasi rodzice nie mają żadnego obowiązku pomagać przy wnukach. Jeśli chcą i to robią, w dodatku w porozumieniu z Wami, chwała im za to! Ale jeśli po swojemu, Wam nie pasuje, a są niereformowalni… Cóż… Albo musicie się do tego przyzwyczaić i zaakceptować, albo skorzystać z innych możliwości – niani, żłobka, przedszkola. W końcu to Wasze dzieci i Wasza odpowiedzialność, niczyja więcej…

Pamiętajcie, że dystans, poczucie humoru, połączone z dużą dawką wyrozumiałości i umiejętności postawienia się po drugiej stronie „barykady”, czynią cuda, natomiast nerwy, wyrzuty, złość, są niszczące przede wszystkim dla Was samych i Waszych dzieciaków. Wy też kiedyś będziecie dziadkami, ustawianymi do pionu przez córki, synów, synowe i zięciów. Pomyślcie o tym, zanim kolejny raz pójdą iskry spomiędzy zgrzytających zębów.

Komentarze

Add a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany.