Kiedy dziecko postanowiło rozwalić system
No właśnie… Rozwydrzona po Młodej, szóstkowej uczennicy, uwielbianej przez nauczycieli, aktywnej w szkole na wszystkich dostępnych frontach – od chóru, przez kółko matematyczne, po biegi przełajowe, wystawianej bez opamiętania do konkursów, olimpiad i w ogóle, zakładałam nie tyle że Młody będzie taki sam, ale że szkoła przejdzie przynajmniej gładko, nawet jeśli bez fajerwerków.
Z optymizmem zatem powitałam 1 września 2013 r., kiedy to przekroczył próg placówki edukacyjnej. Jak już napomknęłam w tekście „Komunikacja rodzic-nauczyciel. Czy musi iskrzyć?” , czekało mnie spore zaskoczenie. Otóż mój całkiem grzeczny i układny w przedszkolu synio w szkole zamienił się w nieokiełznane monstrum. Skaczące po ławkach, piszczące dla fanu – bo wtedy klasa ma ubaw, rechoczące w trakcie lekcji po to tylko, żeby rechotać zaczęli wszyscy – fakt, śmiech ma zaraźliwy, przypadkiem wiem.
Myślałam, że po prostu usiłuje zdobyć pozycję w grupie, pokazać że jest taki fajowski, belfrom się nie kłania i w ogóle równiacha. I pewnie trochę tak było. Ale…
Teraz trenujemy trzeci rok edukacji, a priorytety Młodego, choć może mniej spektakularnie, nadal zdecydowanie lokują się gdzie indziej. Pomyślałabym, że chłopina ma jakieś zaburzenia koncentracji, ewentualnie nadpobudliwość, gdyby nie to, że ich objawy znikają na treningach (4 x w tygodniu po 2 godziny!), podczas wielogodzinnych zmagań z klockami Lego, a także podczas wszelkiego rodzaju koncertów, w tym jazzowych i w filharmonii – dla większości nudnych jak nieszczęście i nie do wytrzymania. Zatem O CO CHODZI?
Ano najwyraźniej wchłanianie wiedzy w sposób standardowy i powszechnie przyjęty kompletnie go nie interesuje. Bardzo często jest tak, że mając przed sobą zadanie z matmy spazmuje, że „tego się nie da!!!”, podczas gdy jakiś czas wcześniej wykonał je samodzielnie, w pamięci, na własne potrzeby. Kilka prostych przykładów:
Nie ma absolutnie żadnych problemów rachunkowych, kiedy trzeba obliczyć koszt zakupu kilku zestawów Lego, doliczając koszty dostawy, biorąc pod uwagę czy są od jednego, czy kilku sprzedawców na Allegro. Za to zadanie o podziale jabłek okazuje się nieosiągalnym ekstremum.
Zapis nutowy? Proszę bardzo. Takt na 3/4 , 4/4, półnuty, ćwierćnuty, szesnastki, bemole i krzyżyki – nie mają tajemnic, a to przecież zwyczajne ułamki i dzielenie. Tabliczka mnożenia? Jest głupia i nie do opanowania.
Potrafi spędzić naprawdę kupę czasu nad składaniem papierowych samolotów, tworzeniem własnych, legowych pojazdów i budowli, a z zajęć technicznych przynosi minusy za „pracę konstrukcyjną”…
Swoich skarbów pilnuje jak oka w głowie, ale worek ze strojem na WF czy wszelkie przybory szkolne gubi średnio dwa razy w tygodniu.
Kurza twarz nieduża… I co z takim zrobić?
Najpierw myślałam, że go jeszcze nawrócę. Ogarnie się w nowym otoczeniu, okrzepnie, błyśnie w szkole swoim potencjałem i inteligencją… No cóż… Już mi przeszło.
Czy odpuściłam całkiem? Oczywiście, że nie. Pilnuję, żeby był w miarę na bieżąco, z nadzieją że w końcu znudzi mu się nadrabianie w domu zaległości i dotrze do niego jak wiele wolnego czasu sam sobie likwiduje. Tłumaczę, pokazuję możliwości, proponuję rozwiązania. Jest trochę lepiej, ale do wersji bezobsługowej, którą prezentowała jego starsza siostra, bardzo daleko.
Czy się martwię? Szczerze mówiąc to raczej średnio. Gdyby te problemy, o których piszę, dotyczyły wszystkich obszarów działalności Młodego, to latałabym już dawno po specjalistach i wdrażała odpowiednie terapie. Ale dotyczą bardzo wybiórczo – osobliwie występują tylko tam, gdzie kończy się sfera jego zainteresowań. Przypadek? Marne szanse.
Dlatego pozostało mi nie ustawać w wysiłkach wychowawczych, tłumaczyć, przekonywać. A przede wszystkim przyzwyczaić się do myśli, że on podpada pod inne kategorie charakteru i temperamentu, niż te których gdzieś tam w duchu oczekiwałam, a co za tym idzie uzbroić w tonę cierpliwości tudzież ogromne pokłady poczucia humoru, bo bez tego przyszłoby mi zwariować.
PS Tak, tak… Na zdjęciu do tego postu jest fragment klasówki Młodego sprzed roku…
Młodsze modele chyba tak po prostu mają. Z moją dwójką jest podobnie.
PS. Ta torba-borba to wspomnienie rodziców z czasów festiwalowych? 😉
Jest to wielce prawdopodobne 😂
Nie masz powodów do zmatwień. Staś wyrośnie na mądrego i porządnego człowieka jak jego mama i tata 🙂
Byłoby miło 😀 Jak to ktoś powiedział albo geniusz, albo genialny bandyta 😉
hi, hi. też mam takiego w domu. z podejrzeniem dysleksji bez problemu śledzi tabele piłkarskie i przyswaja sobie dane statystyczne z atlasu geogr. Buduje wypowiedzi, zaczynając od okolicznika przyzwolenia „Skoro…”. Za to w szkole ma problem z ułożeniem prostego zdania z z zadanym wyrazem.
Pozdrawiamy Staśka!
No to możemy przybić piątkę. Pozdrawiam Tomka 😉
A zdrobnienie od kogut to raczej kogucik….
Jak kto lubi 😉
Właśnie to jest problem edukacji w stylu każdy pod linijkę taki sam, nie przewiduje ze dziecko może być bardzo inteligentne a rozwijanie indywidualnych zdolności phi bez przesady …matma, polski i do przodu z programem …Świat się zmienia potrzeby i oczekiwania wobec naszych dzieci w dorosłym życiu także ale edukacja? Hm …Ani drgnie 🙁