Żałoba

Temat trudny, niewygodny, bolesny – taki z którym nigdy nie chcielibyśmy się mierzyć, ani go doświadczać. Niestety nasza wola idzie swoją drogą, a życie swoją, nie pozostawiając nam wyboru w tym względzie. Ja i moja Rodzina po raz kolejny nie mamy wyjścia i musimy stawić czoła tym najtrudniejszym emocjom, jakie towarzyszą stracie kogoś bliskiego, bez którego obecności świat już nigdy nie będzie taki jak kiedyś.

W niedzielę rano odszedł mój Tato, ukochany Dziadek moich dzieci. Mądry, uczciwy, dobry. Ludzki tak bardzo, jak bardzo ludzkim da się być. Z nieprawdopodobnym poczuciem humoru – Monty Python mógłby się od Niego uczyć. To On nauczył mnie co tak naprawdę oznacza kochać ludzi – nie oceniać, zawsze wysłuchać i postarać się zrozumieć (znajomi czasem złoszczą się lub dziwią, że kogoś bronię, choć to przecież szuja 😉 ). Nauczył mnie jak w miejsce stawiania bliskim warunków, przyjmować ich z całym bagażem, który ze sobą noszą. To chyba najcenniejsza lekcja – będę ją pielęgnować z największą dostępną mi starannością i postaram się przekazać Jego wnukom – choć już widzę, że w dużym stopniu osobiście dał radę to zrobić.

Jeszcze nie wierzę, jeszcze nie do końca czuję, jeszcze daję radę udawać, że się nie zdarzyło… Dostaję strzały w postaci wyboru trumny, prasowania koszuli do pochówku, wtedy padam na chwilę… Wstaję, działam, robię to co zwykle…

Dlaczego w ogóle zdecydowałam się na publiczny post w takiej sytuacji? Z prostego powodu. Chcę odczarować żałobę. Najczęstszym żalem do otoczenia, o jakim słyszę od osób po stracie, jest właśnie ten, że wielu wydawałoby się bliskich znajomych, w obliczu tej kryzysowej sytuacji znika, wycofuje się. Przyczyny są zapewne różne: nie wiedzą co powiedzieć, uważają że zawracają głowę, przeszkadzają. I ja to też rozumiem. Ale trzeba wiedzieć, że my, cierpiący po stracie najbliższych, nie jesteśmy trędowaci, nie gryziemy. To nieprawda, że potrzebujemy spokoju i samotności, to nieprawda, że nie należy nam zawracać głowy. Wręcz przeciwnie, każde dobre słowo (nawet jeśli niezręczne, nietrafione), obecność, pomagają przetrwać ten trudny czas. Wystarczy powiedzieć „przykro mi”, przytulić, zaoferować pomoc nawet w prostych, codziennych sprawach, na miarę swoich możliwości. To wbrew pozorom naprawdę bardzo, bardzo wiele dla nas znaczy.

Ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mamy fantastycznych przyjaciół, którzy już po raz drugi stają w 100% na wysokości zadania. Bardzo Wam wszystkim dziękuję za ciepłe słowa, myśli, modlitwę, niedzielny obiad i nieustanne poczucie, że nie zostaliśmy sami. Jesteście naprawdę Wielcy!

A tymczasem… Do zobaczenia Tato. Dziękuję, że byłeś. Zawsze po mojej stronie, choćby nie wiem co. Zawsze bezwarunkowo i całym sobą. Zostawiłeś wielką pustkę, ale też wiele swojej mądrości, miłości, dobroci. Poniosę to w świat ja i Twoje wnuki, które, tego właśnie uczyłeś i które tak bardzo kochałeś.

Tato

Komentarze

7 komentarzy

Add a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany.