Kategoria: Społeczne

Owczy pęd

Trudno mi po ostatnim wpisie wrócić do tematyki dzieciowej, bo kłębią się we mnie myśli, związane z tą sytuacją. Kiedyś mówiło się, że „papier wszystko przyjmie”, teraz mogłabym to sparafrazować na „internauci wszystko łykną”. Nieważne, czy mówimy o sieciowych akcjach, petycjach, łańcuszkach, viralach, czy o artykułach na portalach, blogach, poradach na forach, jesteśmy jako ogół pozbawieni wszelkiego krytycyzmu i nie sprawdzamy, co puszczamy w świat, ani czy to co czytamy ma ręce i nogi.

Pomoc, czy sieciowy lincz?

Powraca sprawa małego Fabianka, ponoć bitego przez matkę. Internauci hurtowo rzucają się na ratunek dziecku i ojcu, opierając się na filmach nagrywanych i udostępnianych przez tego ostatniego oraz przedstawianych przez niego dokumentach. Na matce odbywa się, w bardzo niewybrednych słowach (s..a, k…a itp.), sieciowy lincz.

Matka cerber, czy matka kumpela?

To pytanie nurtuje mnie właściwie odkąd dowiedziałam się, że matką zostanę. Miałam wtedy 24 lata i bardzo świeżą pamięć obietnic, składanych sobie w wieku nastoletnim. Obietnice te zazwyczaj obejmowały te sfery życia, które przez moich rodziców były uznane za zakazane, a ja solennie sobie przyrzekałam, że absolutnie takim klawiszem wobec swoich dzieci nie będę. Widziałam swoje przyszłe stadło jako miejsce niczym nieskrępowanej wolności jednostki, swobody

Oddaj mu! Nie bądź skarżypytą!

Podczas mojego siedmioletniego już pobytu w szkole (oczywiście w charakterze rodzica) często zdarza mi się spotkać z poglądem, że „generalnie, to oczywiście nie wolno bić, ale moje dziecko musi umieć się obronić, dlatego mówię mu, że jakby go ktoś zaczepiał, to ma oddać”.

Rodzicu bądź czujny – reaguj!

Do dzisiejszego tekstu skłonił mnie wpis na fp Doroty Zawadzkiej, który dość dobitnie zobrazował poziom zaangażowania rodziców w szkolne sprawy. Czytam regularnie wszelkie newsy na temat tego co dzieje się w szkołach. Traktują one przeważnie o tych przypadkach, które są w jakiś sposób drastyczne, naruszają godność dziecka, są związane z przemocą i brakiem kontroli. Gdzie w tym wszystkim jesteśmy my, rodzice? I nasza odpowiedzialność za to, co się dzieje

Sześciolatki w szkole – błagam, bez paniki

Trwa kolejny rok „walki o maluchy”, czyli o zablokowanie reformy edukacji, która ma na celu posłanie do szkół dzieci sześcioletnich i objęcie obowiązkiem przedszkolnym czterolatków. Nie sposób pominąć tego tematu, pomimo świadomości, że na niektórych działa jak płachta na byka, że powraca jak bumerang i że już chyba wszyscy wszystko o tym napisali. Ja też muszę, bo się uduszę – taki charakter 😉 A muszę, ponieważ szkodliwość tej akcji przerosła moje oczekiwania.

Wszyscy jesteśmy lekarzami. Czyżby?

Solennie obiecywałam sobie, że przynajmniej na początku działalności mojego bloga, będę unikać tematów kontrowersyjnych, „na czasie”, wkładania kija w mrowisko. Ale jednak muszę, bo się uduszę. Pełno ostatnio doniesień o zwiększonej ilości zachorowań na odrę, a co za tym idzie rozgorzały dyskusje na temat: „szczepić, czy nie szczepić”. Zwolennicy i przeciwnicy szczepień skaczą sobie do gardeł przytaczając mniej lub bardziej wiarygodne argumenty.