Stołówki grozy! Dzieci plują jedzeniem!
Dochodzą do mnie głosy i docierają newsy, że po wprowadzeniu nowego rozporządzenia MEN przedszkolne i szkolne kuchnie nie mogą używać soli, a w związku z tym, podawane przez nie posiłki stały się dla dzieci niespożywcze. Że większość porcji wraca do okienka nietknięta, zaś młodsi wypluwają „ohydne”, pozbawione smaku breje.
Nie byłabym sobą, gdybym natychmiast po takich doniesieniach nie zgłębiła treści tego strasznego rozporządzenia. Oprócz regulacji, dotyczących jakości produktów dopuszczonych do użytku, które nie budzą raczej u nikogo zastrzeżeń, zawiera wytyczne co do wykorzystywanych przypraw.
Brzmią dokładnie tak:
a) sól
– w procesie przygotowania posiłku jest stosowana sól o obniżonej zawartości sodu (sodowo-potasowa),
– sól nie jest stosowana po procesie przygotowania posiłku,
– przy czym w żywieniu zbiorowym należy uwzględnić, że dzienne spożycie soli powinno wynosić nie więcej niż 5g,
b) zioła lub przyprawy świeże lub suszone bez dodatku soli.
Gdzie powyżej jest napisane, że soli i przypraw w ogóle nie wolno stosować, bo ja nie widzę?
Z własnych doświadczeń: Młoda w gimnazjum i Młody w podstawówce nie narzekają, a już na pewno nie na brak soli. Żeby nie było wątpliwości, używam jej w domu, w mojej ocenie, normalnie – nie odmierzam, nie dawkuję. Zatem, w naturalny sposób, bez żadnej złośliwości, w mojej głowie pojawia się pytanie: to ile jej muszą na co dzień używać te dzieci, dla których zjedzenie obiadu, w tym roku szkolnym, stało się nie do zrobienia?
A może niektóre stołówki, bez czytania rozporządzenia, rzeczywiście całkowicie sól wyeliminowały?
W pierwszym przypadku uważam, że rodzice, korzystając z okazji, powinni porozmawiać z dzieckiem i wytłumaczyć skąd taka zmiana. Nie załamywać się na wejściu, nie wkładać do plecaków i kieszeni solniczek, tylko pozwolić mu się do nowych smaków przyzwyczaić. To naprawdę dla jego dobra i zdrowia, a odgórne regulacje stanowią fantastyczny pretekst do trwałej zmiany nawyków żywieniowych, tak trudnej w domowych warunkach.
W drugim trzeba interweniować, pokazując tekst źródłowy, bo jak zawsze, nadgorliwość jest gorsza niż faszyzm.
Ja zmianami jestem zachwycona. Do obiadu zamiast batonika, wątpliwej jakości słodkiego, pseudo-owocowego jogurtu są dodawane owoce, naturalne soki, mniej jest smażeniny. U Młodego w szkole sklepik póki co nie ruszył i nie wiadomo czy ruszy, u Młodej nie da się już kupić żelków, chipsów i innych paskudztw, są za to owoce, pełnoziarniste tosty i kanapki, soki, dzięki czemu w dniu lenia, z czystym sumieniem, mogę jej wręczyć piątaka na drugie śniadanie. Wreszcie!
PS O cukrze nie piszę, bo już się produkowałam, jego brak cieszy mnie jeszcze bardziej niż inne ograniczenia: Cukier, cukier, cukier… Jest wszędzie, a zwłaszcza w śniadaniu.
PS2 Właśnie, jednym okiem, oglądam program o dzieciach z nadwagą. Cierpią na choroby dotąd dotykające wyłącznie dorosłych – cukrzycę, bezdech nocny, zaburzenia krążenia. Są też takie, które co prawda otyłe jeszcze nie są, ale wymagają skomplikowanego i bolesnego, operacyjnego leczenia próchnicy, spowodowanej nadmiarem cukru w diecie… To chyba nie wymaga komentarza…
Brawo! Dziękuje za wpis 🙂
Dokładnie tak samo zrobiłam kilka dni temu i przestudiowałam Rozporządzenie, bo mnie do szalu doprowadzały ciągłe negatywne wpisy dookoła… Napisałam też swoje zdanie na ten temat na FB
Co więcej zadzwoniłam do firmy cateringowej (ponoć jednej z lepszych) i pani jakoś nie umiała mi wyjaśnić „o co chodzi z tą solą i cukrem” miała oddzwonić, nie oddzwoniła… 🙁
Ja bym jeszcze tylko życzyła sobie, aby przestrzeganie nowego rozporządzenia było rzetelnie monitorowane, szczególnie w przypadku cateringu.
Moje dziecko nareszcie przestało uskarżać się na ból brzucha po obiadach szkolnych. Po eliminacji różnych czynników zidentyfikowaliy że sprawcą był benzoesan sodu szczodrze rozdawany w postaci kostek rosołowych. A teraz spokój. A i odpornośç jakby większa, chociaż faktycznie córa mówi że w jedzeniu ciężko wyczuć sól. I OK.
Moje też na glutaminian były lekko uczulone, dlatego dla mnie to zmiana absolutnie na plus.
No nie da się w każdej stołówce urzędnika postawić. Jeśli coś jest nie tak rodzice powinni zgłaszać 🙂