Myśleć! Najlepiej przed, bo po bywa za późno…

Ostatnie tygodnie obfitują w wieści o brutalności policji. Pisze i mówi się o przekraczaniu przez funkcjonariuszy uprawnień, o konieczności karania ich za podjęte w trakcie interwencji działania. Głośna jest również sprawa wykonanego w Indonezji, na przemytnikach narkotyków, wyroku kary śmierci. Dlaczego je ze sobą łączę? Bo w obu „ofiary” są, przez opinię publiczną, zwalniane z odpowiedzialności za własne czyny.

Widzimy zdjęcia chłopczyka, patrzącego na znicze w miejscu śmierci ojca, „zamordowanego” przez policjantów. A czy ojciec-kibol, wybiegając na murawę podczas zadymy (zapewne nie pierwszej) choćby przez sekundę pomyślał o synku? Pomijając wszystko inne, jeśli nie gumowa kula, to rzucona przez innego „fana piłki” ławka, raca, cegłówka lub wyciągnięta w wirze walki „kosa” mogła spowodować identyczny skutek. Wiedział co robi, gdzie się pcha i po co, powinien sobie zatem zdawać sprawę, że z którejś kolejnej burdy może nie wrócić…

Słuchamy zrozpaczonej matki dziewiętnastolatka. Chłopak w panice przed kontrolą usiłował połknąć woreczek z marihuaną i śmiertelnie się zadławił. Zdarzenie spowodowało zamieszki, bo to też wina policji… Naprawdę? Czy to oni kupili mu trawę? Wepchnęli woreczek do gardła? A może powinni byli przewidzieć, że wykona taki numer? Niby jakim cudem? Paranoja.

Współczuję bardzo rodzinom, ale nie mogę zrozumieć przerzucania winy na interweniujących funkcjonariuszy. Jeżeli policjant każe się zatrzymać, dać dokumenty, a kontrolowany zaczyna kombinować, uciekać to czego się spodziewać? Uprzejmego zaproszenia? Grzecznych próśb? Może jeszcze czerwony dywan do radiowozu… Tym bardziej w warunkach stadionowego mordobicia nie ma miejsca na delikatne upomnienia i cackanie się z chuliganami… Ten kto się w taką wojnę pakuje robi to całkowicie dobrowolnie!

Indonezja. Każdy, kto cokolwiek na jej temat przeczytał, choćby doniesienia prasowe, wie jakie sankcje grożą za przemyt narkotyków. Jestem absolutnym przeciwnikiem kary śmierci, ale biorąc ze sobą kilogram, dwa, trzy kokainy i próbując ją przenieść przez granicę, muszę znać konsekwencje. Takie w tym kraju panuje prawo, czy mi się to podoba, czy nie i zostanie zastosowane, w razie mojej wpadki… Jak widać indonezyjskie władze są w tym względzie bardzo bezwzględne, nie pomogły żadne protesty, ani interwencje na szczeblu rządowym. Bardzo trudno jest mi zrozumieć, o ile to w ogóle możliwe, co kieruje człowiekiem, który podejmuje tak gigantyczne ryzyko, świadomie popełniając przestępstwo i narażając się na pluton egzekucyjny…

Życie to sztuka wyborów. Decyzje podejmujemy na każdym kroku, czasem mądre, czasem głupie. Jeśli przydarza nam się to drugie, ponosimy tego bardziej lub mniej dotkliwe konsekwencje, bywa że tragiczne w skutkach, również dla najbliższych. Ale to są NASZE decyzje i szukanie winnych na zewnątrz nie spowoduje, że odwrócimy bieg wydarzeń, co najwyżej skrzywdzimy jeszcze większe grono osób. Myśleć trzeba PRZED, bo potem to już co kto lubi: „mądry Polak po szkodzie” albo „musztarda po obiedzie”…

Komentarze

2 komentarze

Add a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany.